Dzień jak co dzień, szykowałem sklep do pierwszego otwarcia. Tym razem zająłem się sprzedażą instrumentów. Nie sprzedawałem prawdziwych tylko zrobionych z taniej gliny. Były one bardzo podobne do realnych. Sprzedawałem je od 1.000$ do 10.000$. Zostało kilka minut do otwarcia.

Gdy sklep został otwarty zeszło się około 20-50 osób,każdy chciał coś innego.

- Proszę się uspokoić i ustawić do kolejki, jestem tu sam wiec wiadomo nie ogarnę tak podczas gdy będziecie nieustawieni. Więc proszę się ustawić do kolejki. - rzekłem do ludzi odwiedzających sklep. Niewidocznie pod ladom leżała zmyślna broń stworzona prze ze mnie. Tym razem stworzyłem flet wystrzeliwujący pociski usypiające na wszelki wypadek gdyby ktoś na wszelki wypadek gdyby ktoś z broniom zrozumiał mój przekręt, a za mną stały drzwi ewakuacyjne do szybkiej ucieczki gdyby zaatakował mnie rozwścieczony tłum ludzi. Byłem bardzo zadowolony z ruchu w sklepie.

Kolejny klient wydaje ci się dziwny nagla z tyłu wyciąga pistolet i celuje do ciebie mówiąc dawaj kase a inni klienci pouciekali

Byłem przerażony lecz postanowiłem zachować zimną. Nie chciałem stracić dzisiejszego utargu. Myślałem co zrobić. Wiedziałem, że nie mogę uciec wyjściem ewakuacyjnym gdyż został bym wtedy postrzelony. Postanowiłem nie zauważalnie chwycić po swoją broń. Miałem już ją w rękach.
- Do puki nazywa się Boyyaki nie będę dawać się okradać. Przez ciebie straciłem klientów! - krzyknąłem odwracając się szybko i dmuchając we swoją broń przypominającą flet. Miałem nadzieje, że strzała usypiająca trafi w złodzieja.

Trafiła ale złodziej też trafił i zostałeś postrzelony.Benii Ok.

-Tak udało się jednak ja też dostałem. - rzekłem wesoły zwijając się w bólu. Szukałem ręką apteczki. Wiedziałem, że gdzieś musi być tu gdyż przepisy BHP zabroniłyby mi bez niej otwierać sklep. Miałem wielkie nadzieję, że je znajdę.

Znalazłeś i gdy się opatrzyłeś zauważyłeś klijęta który pyta się:czy jest otwarte?

Uśmiechnąłem się jak gdyby nic się nie stało.
- Ależ oczywiście. W czym mogę służyć? - rzekłem uśmiechnięty byłem szczęśliwy, że ten wypadek nie zniszczy mi działalności.

Proszę o Gitarę elektryczną.

- Hmm elektryczną? Gdzie ona była? O znalazłem. Może być czarna? - pytałem się klienta po czym zapakowałem ją w karton.
- Należy się 5.999$. - podałem cenę klientowi.

Tak.Klijęt uśmiechnoł się ponieważ lubił czarny kolor.
Dziękuję i do widzenia,powiedział i dał kasę po czym wyszedł.

- Zapraszam ponownie! - powiedziałem entuzjastycznie do wychodzącego klienta. Byłem bardzo uradowany z powodu zarobionych pieniędzy. Miałem nadzieję, że zarobię ich jeszcze więcej.

Nagle przyjeżdża policja mówi
-Dzień Dobry,proszę o dowodzik.

Zdziwiłem się bardzo tą wizytą. Przed otwarciem sklepu wszystko załatwiłem postanowiłem, że pokaże swój jeden z fałszywych dowód na wypadek takiej wizyty.
- Proszę. - powiedziałem grzecznie podając dokument policji.

Hm... dobrze ale będziemy mieli pana na oku do widzenia,ale zauważyli że jest trochę na brudzone gliną a co to jest?

- Hmmm... a to pewnie ktoś z klientów tu wniósł przez przypadek. Może to ten przestępca, który napadł dzisiaj na mój sklep. Wiedzą panowie jeszcze dzisiaj nie sprzątałem. - rzekłem śmiejąc się. Tak naprawdę kłamałem musiałem trochę jej zostawić podczas kończenia ostatnich instrumentów. Nie mogłem w nich strzelić pociskami usypiającymi gdyż tak czy siak by się później obudzili i tu wrócili. Jak coś pójdzie nie tak ucieknę wyjściem ewakuacyjnym, które jest za mną, ucieknę moim nowym robotem, którego tam robiłem i wysadzę budynek. Jeśli policjanci przeżyją będą znać fałszywe imię i nazwisko. Jednak może nie będę musiał tego wszystkiego robić.

Aha a czemu pan tego nie zgłosił?-zapytali policjanci.

- To się stało jakieś 10 minut temu udało mi się go oszołomić. Właśnie miałem dzwonić ubiegli mnie państwo. Leży tam, śpi. - rzekłem wskazując na leżącego człowieka.

Aha,ale czemu pan tego nie zawiadomił?

- Proszę pana mówiłem już, że chciałem to właśnie zawiadomić a wyście przyszli więc można powiedzieć, że mnie wyprzedziliście. - rzekłem śmiejąc się. W głębi serca nie mogłem doczekać się końca rozmowy.

no dobrze do widzenia,gdy poszli przyszli wszyscy klijęci którzy byli wczoraj i mówią:chcemy reklamacji!

- Proszę chwilę poczekać! - oznajmiłem po czym wyciągnąłem biało kartkę i czarnym markerem napisałem "Reklamacji nie przyjmujemy". Położyłem kartkę przed kasą.
- Jasno na biało piszę, że nie przyjmujemy. - rzekłem widziałem jednak po ludziach, że to nic nie da. Wziąłem swoją sprytną broń, kasę pod pachę i uciekłem jak najszybciej wyjściem do ewakuacyjnym. Wsiadłem do robota i szybko odjechałem.

Nagle nad tobą przeleciało 10 bąbowców i zrzucili x100 bomb które spadły na ciebie,ponieważ wszyscy klijeci byli pilotami.

- Co to jest za chore miasto. Wszyscy pilotami. Jednak jestem na to przygotowany. Użyje planu B. - mówiłem ze zdziwieniem klikając przycisk z napisem B. Robot zaczął kopać dół i powędrował nim do innego miasta. Głęboko pod ziemią nie mogli mnie trafić.

Gdy byliście w innym mieście robot padł bo wyczerpały mu się baterie.

Wysiadłem z robota.
- Wiadomo w końcu prototyp. - powiedziałem. Postanowiłem znaleźć miejsce do odpoczynku, a następnego dnia rozpocząć interes w tym mieście ale już nie z instrumentami. W głowie roiły mi się kolejne pomysły.

Znalazłeś lokal na sklep był mały i nie wyremontowany ale za 500a$.